Kawalerski Zakopane

Szalony wieczór kawalerski w sercu Tatr.

Podsumowując sezon na wieczory panieńskie i kawalerskie to zdecydowanie tego roku prym wiedli panowie! Chociaż nie ukrywam, że Zakopane przyciąga szalone kobiety, które wybierając atrakcje mogłyby zawstydzić niejednego faceta.

Niekiedy zdarza się, że lubię przeanalizować jak przebiegały niektóre imprezy. Postanowiłam wreszcie tymi krótkimi i okrojonymi historiami się z Wami podzielić. Trafiają do nas ludzie z różnych stron Polski oraz świata – smuci mnie jednak fakt, że Zakopiańczycy nie wybierają Zakopanego i Podhala na organizację wieczoru kawalerskiego czy panieńskiego. Zastanawiałam się dlaczego? Może przez to, że Zakopane jest małym miastem i każdy tutaj każdego zna? Szczerze to nie chciałabym narobić przysłowiowej “wiochy” w swoim mieście, ale zdarzają się wyjątki. 

No to co? Zaczynamy!

Uwielbiam zdecydowanych klientów i bez urazy kobietki, takimi właśnie osobami są panowie. Gościu do mnie dzwoni, że chciałby paintball, ognisko z poczęstunkiem, a do tego jeszcze skrzynka zimnego piwka i czytając to co napisałam powyżej już masz idealny przepis na wieczór kawalerski. Ale to nie całkiem tak działa – na wieczór kawalerski zapraszamy nie tylko swoich bliskich i przyjaciół, ale pojawiają się ludzie których poznamy pierwszy raz i w jakimś stopniu trzeba się do tego dostosować, tak aby wszyscy się świetnie bawili. Pewnego razu miałam sytuację kiedy nasi klienci nie znali się dobrze, a jedną z zaplanowanych atrakcji był paintball na Gubałówce w Zakopanem i wszystko świetnie – po czym połowa panów stwierdziła, że nie będą się strzelać bo to strasznie BOLI! Powiem tak, było po “ptokach”. Kawalerski nieudany, wszyscy mieli skwaszone miny, organizacja grupy średnia. 

Natomiast miałam okazję w sierpniu tego roku organizować grę terenową w Bukowinie Tatrzańskiej.Gra terenowa w skrócie to m.in praca z mapą, z kompasem, kilka zadań team buildingowych,  zjazd tyrolką nad wąwozem itp. Pogoda była piękna, banany na twarzach od ucha do ucha, wiadomo wszyscy już po jednym piwku. Atmosfera jaką tworzyła grupa była genialna, szczerze to nie da się tego opisać. Feed back od chłopaków okazał się bardzo udanym wieczorem kawalerskim.

Zakopane i całe Podhale, ma jedną wadę – pogoda często na tych terenach zmienia się jak w kalejdoskopie i niektórych sytuacji nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Tak było z pewną grupą na początku września, cały dzień układał się idealnie, aż na sam koniec zawiał mocno Halny i gra na Gubałówce wydawała się za bardzo niebezpieczna. Grupa po namowach została przeniesiona do Zakopanego. Tam po długich negocjacjach odbyła się rozgrywka. Panowie oczywiście za utrudnienia dostali od nas mały rabat na całość atrakcji, oraz zaprosili mnie żebym porozmawiała z nimi na miejscu. Zazwyczaj niechętnie podchodzę do takich zaproszeń lecz wtedy pojechaliśmy (cały team), przy okazji strzeliliśmy kilka fotek. Zauważyłam, że grupy najbardziej wygadane przez telefon są bardzo nieśmiałe w rzeczywistości. Panów bardzo speszyła moja obecność i kątem oka jedynie zauważyłam u jednego Pana czerwone wypieki na policzkach. Było to mega zabawne. Tacy męscy, a jednak mocno zawstydzeni. Organizacja grupy ostatecznie była naprawdę dobra. I mimo gwałtownych zmian atrakcja się udała.

Co do grup, klientów itd. nie ma jednej reguły. Musimy być bardzo otwarci organizując wieczory kawalerskie i panieńskie. Do każdego musimy podejść indywidualnie, ponieważ każdy ma inne oczekiwania. Dlatego tak bardzo lubię swoją pracę, spotykam na swojej drodze tak skrajne osobowości i każda z nich w jakiś sposób inspiruje mnie, a przy tym całą firmę udoskonala. Dlatego kończąc ten sezon z ostatnimi dniami października jestem naładowana pozytywną energią na kolejny sezon letni w przyszłym roku. Głowa już mi pęka z nadmiaru nowych pomysłów.

Do zobaczenia!